Przejdź do treści
Strona główna » Wywiad z Katarzyną Dudą-Charko

Wywiad z Katarzyną Dudą-Charko

„Kiedy ktoś jest twórcą i tworzy całym sobą to chyba nie da się zawęzić tego do jednej dziedziny. Często też oddaje się w inne aktywności związane ze sztuką czy animacją kultury. Jest ich wiele.”

Katarzyna Duda Charko jest tancerką i instruktorką tańca brzucha, animatorką kultury sędzią IAED (Międzynarodowego Stowarzyszenia Tańca Orientalnego). Z wykształcenia pedagożka specjalna, menadżerka i organizatorka największych imprez o tematyce tańca arabskiego na Podlasiu.

Co to tradycyjne tańce orientalne? Jak się pracuje jako animatorka i instruktorka niezależna oraz jak takie osoby odnajdują się w ośrodkach kultury? Skąd na to wszystko czas i inspiracje?. Zapraszamy do przeczytania wywiadu z Katarzyną Dudą-Charko.

Jak zaczęła się Twoja przygoda z tańcem?
Moja przygoda z tańcem rozpoczęła się bardzo nietypowo w kontekście instruktorów tańca. Zazwyczaj ludzie, którzy uczą tańca od dziecka są z nim związani. Przyznam, że muzyka była ważna w moim życiu odkąd pamiętam, jednak sam taniec pojawił się kiedy byłam na studiach. Dzięki pracy na rzecz innych w centrum wolontariatu przy mojej uczelni mogłam pojechać pierwszy raz w życiu za granicę. To było w tym czasie wielkie wydarzenie. Wyjechałam do Hiszpanii gdzie mieszkałam trzy miesiące w pięknej Andaluzji i właśnie tam narodziła się miłość do tańca. Bardzo wciągnęła mnie kultura Hiszpanii, taniec i śpiew. Było to coś niesamowitego, zachłysnęłam się tym. Różne pokolenia razem świętowały na ulicach i nikt, ani nic nie dzieliło tych ludzi, wręcz przeciwnie. Na początku zafascynowałam się tańcem flamenco, a następnie tańcem orientalnym. Kiedy wróciłam do Polski bardzo mi tego brakowało i postanowiłam zapisać się na zajęcia taneczne z tych dwóch form tańca. Szybko okazało się, że tak bardzo w to weszłam całą sobą, że nie było innej możliwości jak zająć się tańcem na co dzień.

Czy tanieć brzucha, jest dla wszystkich, również mężczyzn?
Taniec ten jest przede wszystkim kojarzony z kobietami. Jednak jak wspomniałeś mężczyźni również go tańczą. Często spotykam się w Polsce, szczególnie na Podlasiu z takim stereotypem, że taniec orientalny to półnaga kobieta tańcząca na wzór węża wychodzącego z koszyka (śmiech) a prawda jest taka, że taniec orientalny ma cały wachlarz przeróżnych styli, pochodzących z wielu krajów arabskich tj. Egipt, Maroko, Algeria, Tunezja, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Liban, Irak ect. I teraz pomyślmy jak w Polsce w przeróżnych miejscach mamy i folklorystyczne tańce np. Krakowiak, Mazur, Kujawiak, a Górale tańczą zupełnie inaczej niż np. Kurpie Zielone. Tak też każdy kraj arabski ma wiele styli tanecznych, które składają się na taniec orientalny, często bardzo skrajne. Dla przykładu mamy taniec orientalny klasyczny który można porównać do baletu, czy też „Saidi” folklorystyczny taniec pochodzący z górnego Egiptu kiedy to tancerka tańczy z kijem lub laską naśladując dawny taniec „tahtib” czyli męski taniec imitujący walkę mężczyzn. Istota i cała magia tego tańca polega na tym, że każdy może wybrać styl, który w „duszy gra”. A co więcej możesz tańczyć codziennie coś innego, według swojego nastroju.

Taniec brzucha, czy taniec orientalny? Czym to się właściwie różni?
Często tancerki orientalne nie lubią określenia „taniec brzucha” bo rzeczywiście gdy tak się głębiej zastanowimy to nie tańczy sam brzuch tylko całe ciało. Nazwa taniec brzucha utarła się w momencie, gdy w Hollywood nastała moda, by tancerki orientalne w filmach miały odsłonięte brzuchy. Natomiast taniec ten w języku arabskim nazywamy „raqs sharki” co w dosłownym tłumaczeniu oznacza „taniec wschodu”. W Polsce przyjęło się, że taniec ten nazywamy orientalnym i tak też jest najbardziej trafnie. Ja osobiście akceptuje wszystkie trzy nazwy, chodź z szacunku do moich koleżanek tancerek głównie używam „taniec orientalny”.

Jesteś członkinią międzynarodowych organizacji tanecznych. Czy są jakieś różnice w podejściu do tańca w Polsce i innych krajach?
Jestem Sędzią w Międzynarodowej Organizacji IAED (International Association Easter Dance), która działa głównie na wschodzie i muszę przyznać, że w Polsce i na zachodzie tańczymy bardziej amatorsko, co oznacza, że taniec to głównie nasze hobby, natomiast w krajach wschodnich taniec traktują bardzo poważnie. Tam zazwyczaj zaczynają treningi od dziecka i uczniowie są nastawieni na ciężką pracę i osiąganie kolejnych poziomów. Myślę, że to zależy również od mentalności w danym kraju, ale osobiście cieszę się, że w Polsce co raz więcej osób zawodowo zajmuje się tym tańcem, a Ci którzy mają ochotę traktować to po prostu jako hobby nie mają presji w tym temacie.

Zorganizowałaś wiele wydarzeń związanych z tańcem orientalnym, które odbyły się w różnych miejscach naszego województwa. Czy jako społeczność wszyscy jesteśmy gotowi na takie imprezy?
Od lat organizuje wielkie wydarzenia związane z tańcem orientalnym i z każdym rokiem obserwuje większą świadomość ludzi w tym temacie. Myślę, że gotowi jesteśmy od zawsze. Szczególnie w naszym województwie, województwie wielokulturowym my jako artyści, działacze kultury musimy jak najwięcej mówić o wielokulturowości, o tolerancji i pokazywać ludziom wszystkie możliwe strony. Po każdej imprezie dostaje mnóstwo pozytywnych słów od uczestników, którzy są wręcz zafascynowani orientem i jak sami twierdzą nigdy wcześniej nie przeszło im przez myśl, że może być to coś tak wspaniałego.

Jesteś tańczącą animatorką kultury czy animującą tancerką? Czy animacja kultury i taniec mają wiele wspólnego?
To bardzo trudne pytanie. Szczerze mówiąc nie mogę się zdecydować, jednak i taniec i animacja kultury mają wiele wspólnego. Najważniejszym mianownikiem jest praca z ludźmi i dzielenie się swoją pasją, dawanie innym części siebie, swojego czasu. Zawsze myślę, że jestem szczęściarą, gdyż mogę tak pracować. Tworzenie i współtworzenie każdego wydarzenia, przebywanie i dzielenie się tym z innymi napawa mnie ekscytacją i wiarą w słuszność działań. Emocje ludzi, którzy często doznają czegoś pięknego w trakcie naszych działań, imprez czy zajęć dodają mi zawsze skrzydeł.

Nie tylko taniec, masz też inne aktywności związane ze sztuką i animacją kultury. W czym się jeszcze spełniasz?
Kiedy ktoś jest twórcą i tworzy całym sobą to chyba nie da się zawęzić tego do jednej dziedziny. Często też oddaje się w inne aktywności związane ze sztuką czy animacją kultury. Jest ich wiele. Zajmuje się również sztuką mehendi, tworzeniem biżuterii, trochę teatrem czy też szeroko pojętą plastyką. Z racji mojego wykształcenia pedagogicznego lubię pracę z dziećmi i młodzieżą. Prowadzę przeróżne warsztaty czy zajęcia z sensoplastyki, malowania ciała henną i wiele innych.

Skąd czerpiesz pomysły i inspiracje do działań?
Przede wszystkim inspirują mnie inni ludzie, ale pomysły można rzec „leżą na ulicy” naprawdę wszystko może zainspirować i dać konkretne pomysły, a internet to przeogromne narzędzie w naszych rękach.

Przez jakiś czas byłaś nauczycielką w szkole. Co sądzisz o aktualnym stanie edukacji artystycznej i kulturowej w Polsce?
Uczyłam w szkole prywatnej, która ma alternatywne podejście do edukacji. Życzyłabym sobie, żeby w każdej szkole uczeń traktowany był podmiotowo. Marzyłabym o szkołach bez oceniania, o współpracy ze specjalistami, o małych klasach i o szeroko pojętej życzliwości do uczniów, rodziców, nauczycieli ect. Niestety takich miejsc w Polsce jest jeszcze zbyt mało. Myślę, że minie jeszcze wiele czasu zanim zmienimy swoje myślenie o edukacji. Widząc jednak co raz więcej ludzi wokół, którzy starają się zmienić świat w „systemie” napawa mnie to nadzieją.

Przez wiele lat pracowałaś jako „wolny strzelec” w różnych miejscach, od dwóch lat często można spotkać Ciebie w Wasilkowie przy działaniach Miejskiego Ośrodka Animacji Kultury. Co tam robisz?
Od zawsze działałam lokalnie i tak też kiedy zamieszkałam w Wasilkowie było naturalne, że coś musiałam „zadziałać”. Współpracując z MOAKiem przy różnych projektach dostałam po jakimś czasie propozycję pracy. Bardzo się ucieszyłam, bo praca w kulturze to coś, co mnie bardzo fascynowało, a praca w ośrodku kultury to robienie dosłownie wszystkiego. Szybciej można wymienić czego się nie robi (śmiech). W Miejskim Ośrodku Animacji Kultury w Wasilkowie organizujemy wiele fascynujących, często niesztampowych wydarzeń: Reaage Day, Festiwal fireshow „Rzeka Ognia” czy Nadrzeczny Salon Ambientu, a do tego mnóstwo spektakli, warsztatów, wystaw czy spotkań.

Jak osoba, która przez wiele lat pracowała poza strukturami odnajduje się w instytucjonalnej rzeczywistości  ośrodków kultury?
Muszę przyznać, że trudno mi się odnaleźć w pracy instytucjonalnej, w zupełnie innej jak do tej pory rzeczywistości. Po prostu bardzo się staram, chodź pewnie nie zawsze mi wychodzi tak jakbym chciała. Zapewne każdy ośrodek kultury jest też inny, ma swoją specyfikę. Staram się być w pracy elastyczna i przyjmować z akceptacją pewne struktury i modele działania.

Współpracowałaś z wieloma ośrodkami kultury i mogłaś je poznać. Co Ci się podoba w pracy instytucji kultury, a co byś z miłą chęcią w ich działaniu zmieniła?
To prawda. Współpracowałam z dziesiątkami ośrodków kultury w całej Polsce przy okazji koncertów na których tańczyłam, warsztatów tańca które prowadziłam, czy też innych zajęć. Te miejsca znacząco różniły się od siebie specyfiką pracy, ale jedno łączyło. To byli ludzie pozytywni, otwarci na nowe, życzliwi i pomocni. Zawsze z takimi udało mi się współpracować. Jedyne co bym zmieniła w pracy instytucji kultury to kolokwialnie mówiąc ograniczyła papierologię.

A Tobie osobiście co sprawia przyjemność z pracy w ośrodku kultury, a co uwiera?
Tak jak już wspomniałam największa przyjemność z pracy w ośrodku kultury to tworzenie i współtworzenie czegoś co często zmienia życie innych ludzi. Myślę, że nie każdy to wie, ale nawet podświadomie czerpiemy wiele pozytywów z wydarzeń kulturalnych. Czujemy to po prostu gdzieś w głębi siebie. Uwielbiam i sprawia mi ogromną przyjemność praca z innymi ludźmi, ta wymiana na poziomie umysłowym, energetycznym a nawet duchowym. A co mnie uwiera? Myślę, że ta strona medalu gdzie często ośrodki kultury potrzebują więcej wsparcia z zewnątrz chodzi mi tu o wsparcie zarówno kadrowe jak i finansowe.

W Miejskim Ośrodku Animacji Kultury w Wasilkowie, twoje pierwsze duże zadanie to Festiwal Rzeka Ognia. Skąd pomysł i czemu akurat w Wasilkowie?
Jestem zdania, że Wasilków ma ogromny potencjał i obserwując otoczenie od kilku lat uważam, że zasługuje na dobre imprezy kulturalne. „Rzeka Ognia” jest jedną z nich. To impreza na bardzo wysokim poziomie artystycznym, bardzo nietypowa wszak niewiele jest tego typu festiwali w całej Polsce. Kiedyś sama hobbystycznie zajmowałam się fireshow i ten temat od wielu lat kiełkował w mojej głowie. Dzięki Dyrektorowi MOAKu oraz grupie Fireshow Freakus udało się opracować Festiwal od podstaw i już teraz możemy doświadczyć kolejnej edycji. To wydarzenie angażuje nie tylko całą ekipę ośrodka kultury, ale również grupy artystów z całej Polski. Jestem bardzo dumna z tego wydarzenia, jest to spełnienie moich marzeń.

Często bierzesz udział w szkoleniach i spotkaniach przeznaczonym dla pracowników instytucji kultury? Czy w ogóle są one potrzebne osobom pracującym w ośrodkach kultury?
Przypomniałeś mi kolejną przyjemność pracy w ośrodku kultury. To piękne, że my pracownicy mamy możliwość uczestnictwa w wielu cennych szkoleniach i warsztatach. To bardzo pomocne w naszej pracy. Każde takie spotkania są bardzo potrzebne, gdyż wnoszą wiele nowości, spotkania i wymiany doświadczeń. Są nieocenione i wartościowe.

Na terenie naszego województwa działa wielu samodzielnych animatorów i animatorek. W zasadzie jesteś jedną z nich. Czy według Ciebie takie osoby i ich działania są dobre dla lokalnych ośrodków kultury?
Oczywiście. Im więcej takich ludzi tym większa oferta edukacyjna i kulturalna. Widzę, że ośrodki kultury często mądrze korzystają z tego potencjału. Otwartość i dialog pomiędzy animatorami, artystami i pracownikami kultury jest nieoceniona. Taka współpraca praktycznie zawsze prowadzi do sukcesu.

Poza pracą w MOAK-u i prowadzeniem nauki tańca angażujesz się w wiele inicjatyw lokalnych. Budżety Obywatelskie, Klub Mam,  integracje osiedlowe, działania charytatywne. Jak udaje Ci się to wszystko pogodzić?
Dziękuję, że to zauważyłeś. Staram się bardzo zmieniać rzeczywistość na lepszą, ale jak to mówią sukces ma wielu ojców. Rzeczywiście jestem osobą w typie lidera i potrafię motywować do działania, ale gdyby nie wsparcie i chęci ludzi wokół nic bym sama nie osiągnęła. Wszystkie te projekty czy działania to zasługa wielu osób, które chcą pozostać anonimowe, po prostu mają potrzebę, by zmieniać świat na lepszy. Nieoceniona jest również pomoc najbliższych i tu mam na myśli głównie mojego męża, który jest młodym, lecz bardzo mądrym człowiekiem i służy fachową wiedzą w różnych tematach. A czasami po prostu daje mi możliwość realizacji moich marzeń i celów zajmując się naszą córką.

Co byś powiedziała młodym osobom, które chcą związać swoją przyszłość z pracą w kulturze?
Przede wszystkim to, że kultura Was potrzebuje. Potrzebuje młodych ludzi z otwartymi umysłami, świeżą energią oraz innym spojrzeniem na świat. Czerpcie wiedzę od najlepszych. Rozwijajcie i edukujcie, gdyż to wy za chwilę będziecie mogli zmieniać rzeczywistość i budować lepsze jutro.

Nad czym aktualnie pracujesz? Jakie masz plany na przyszłość?
W życiu kobiet przychodzi taki moment, że pragną odłożyć pracę zawodową na rzecz swojej najbliższej rodziny. Ostatnie lata dawałam z siebie wszystko na rzecz sztuki i kultury, a teraz przyszedł czas na odpoczynek. Czy uda mi się długo wytrzymać bez tego? Wątpię. Na ten moment nic nie planuje, ale jestem przekonana, że wkrótce plany same do mnie przyjdą.

Dziękuję za fascynujący wywiad…

Rozmawiał Przemek Waczyński.

Profil Katarzyny na Podlaskiej Sieci Kultury (tutaj).

1 komentarz do “Wywiad z Katarzyną Dudą-Charko”

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *